Recenzja filmu

Kill Bill 2 (2004)
Quentin Tarantino
Uma Thurman
Michael Madsen

Natural Born Killer

Dopełniło się. Panna Młoda definitywnie skończyła z Billem i jego kompanami z Plutonu Śmiercionośnych Żmij. Najgłośniejsza filmowa zemsta ostatnich miesięcy została dokonana. Niestety, obawiam
Dopełniło się. Panna Młoda definitywnie skończyła z Billem i jego kompanami z Plutonu Śmiercionośnych Żmij. Najgłośniejsza filmowa zemsta ostatnich miesięcy została dokonana. Niestety, obawiam się, że mimo mojego całego entuzjazmu dla twórczości Quentina Tarantino jak i pierwszej części "Kill Bill" nie uznam tego obrazu za najlepszy w karierze autora "Pulp Fiction". Już przy premierze pierwszego rozdziału "Kill Bill" miałem poważne wątpliwości, co do podziału filmu na dwie części. Po obejrzeniu "Kill Bill 2" mam pewność, że podyktowana jedynie chęcią zysku decyzja była błędna. Historia opowiedziana przez Tarantino jest zbyt płytka jak na czterogodzinny seans (tyle trwają oba rozdziały) i o ile w przypadku pierwszej części nadmiar akcji sprawiał, że dłużyzn się nie zauważało o tyle "Kill Bill 2" miejscami wyraźnie przynudza. W "Kill Bill 2" Tarantino po raz kolejny eksperymentuje z chronologią wydarzeń. Otwierający film rozdział szósty zatytułowany "Masakra przy dwóch sosnach" opowiada o zabójstwie gości weselnych i postrzeleniu Panny Młodej, po którym zapadła w czteroletnią śpiączkę. To co do tej pory znaliśmy jedynie z opowieści oraz krótkiego fragmentu z części pierwszej teraz możemy obejrzeć dokładnie. Kolejne rozdziały to spotkania Panny Młodej z pozostałymi (przy życiu) członkami Plutonu Śmiercionośnych Żmij przeplatane sekwencjami opowiadającymi o szkoleniu mścicielki pod okiem chińskiego mistrza Mei Pei oraz zdarzeniach, które sprawiły, iż postanowiła opuścić Billa i rozpocząć nowe życie w El Paso. "Kill Bill 2" jest zupełnym przeciwieństwem części pierwszej. Jeśli ktoś wybierze się nań z zamiarem zobaczenia równie rozbudowanych sekwencji walki jak masakra w Domu Błękitnych Liści z części pierwszej może wyjść z kina zawiedziony. W "Kill Bill 2" trupów pada zaledwie kilka a większość filmu zajmują rozbudowane monologi i dialogi, które choć same w sobie ciekawe bardzo często nie wnoszą nic nowego do opowiadanej historii. Druga część opowieści o zemście jest również - w moim przekonaniu - bardziej brutalna niż pierwsza. Owszem w "Kill Bill 1" padło więcej trupów, ale przemoc została tam pokazana w sposób bardzo komiksowy, przejaskrawiony, dzięki czemu nie traktowaliśmy jej ‘serio’. W drugiej części walki są bardziej brutalne, żeby nie powiedzieć sadystyczne. Panna Młoda jest nieustannie dręczona fizycznie i psychicznie, a nawet zakopana żywcem. Chwilami naprawdę ciężko się to ogląda. "Kill Bill 2" jest również filmem przegadanym. Tarantino umie pisać dialogi i większość z nich jest bardzo dobra, ale niestety w przypadku tego tytułu niewiele wnosząca do całości. Takie sekwencje jak rozmowa Budda i Elle o rozterkach emerytowanych zabójców, opowieść Panny Młodej o powodach odejścia od Billa, czy rozwlekłe wypowiedzi Billa podczas spotkania z mścicielką mogły w ogóle nie pojawić się w filmie, albo zostać skrócone do minimum. Nie wiem dlaczego Tarantino zdecydował się je pozostawić. Wszak w przeszłości udowodnił, że jest w stanie zrezygnować z ciekawego materiału i poświęcić go na rzecz przyspieszenia akcji, czy polepszenia dramaturgii opowieści. W głośnym "Pulp Fiction" znalazła się początkowo ciekawa scena, w której Vincent Vega udowadnia Pani Wallace, że wszyscy ludzie dzielą się na wielbicieli Beatlesów i Presleya. Robi to w sposób niezwykle przekonywujący a dla widza jednocześnie zabawny, ale ponieważ fragment ten sztucznie wydłużał tylko całą historię reżyser całą scenę usunął, a obejrzeć ją można było dopiero na specjalnym wydaniu filmu na VHS (jeszcze wtedy DVD nie było tak popularne). Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że "Kill Bill" całkowicie mnie rozczarował. Obok pokładów nudy znalazło się w filmie wiele wspaniałych scen, które potwierdzają, że Tarantino jest jednym z najsprawniejszych reżyserów Hollywood. "Okrutne nauki mistrza Pai Mei" to wspaniały pastisz filmów sztuk walk realizowanych w wytwórni braci Shaw w latach 70. (Sam siwowłosy i białobrewy Pai Mei był jedną ze sztandarowych postaci pojawiających się w produkcjach Shaw Scope, z tą różnicą, że tam był przeważnie postacią negatywną.) Praca kamery, muzyka (w tle motyw przewodni autorstwa Luisa Bacalova z filmu "Un Verano para matar" z 1972 roku) i dźwięki towarzyszące pojedynkom doskonale oddają atmosferę i klimat tych filmów. "Okrutne nauki mistrza Pai Mei" to moim zdaniem jeden z najlepszych rozdziałów "Kill Bill". Skoro już wspomniałem o muzyce to pozwolę sobie nieco rozwinąć ten temat. W recenzji pierwszej części wychwalałem Tarantino pod niebiosa za jego umiejętność doboru piosenek ilustrujących jego filmy. Niestety, po obejrzeniu "Kill Bill 2" zwątpiłem nieco w jego umiejętności. Soundtrack nie dorównuje ścieżce dźwiękowej znanej z pierwszej części. W filmie przeważają latynoskie kompozycje, a kilka rodzynków w postaci wspomnianego już Bacalova, kilku kompozycji Ennio Morricone (z filmów "Dobry, zły, brzydki", "Il Mercenario", "Navajo Joe"), czy rewelacyjnego utworu Malcolma McLarena "About Her" to za mało jak na trwający 130 minut obraz. Ścieżka dźwiękowa w pierwszej części "Kill Bill" była o niebo lepsza. "Kill Bill" to film Umy Thurman, która praktycznie przez cały czas pojawia się na ekranie. Jednak zarówno w pierwszej, jak i w drugiej części filmu znalazło się kilka ról, które pozostają w pamięci i to nawet lepiej niż Thurman. W "Kill Bill 1" była to - moim zdaniem - kreacja Sonny’ego Chiby w roli Hattoriego Hanzo, w części drugiej moimi faworytami są Chia Hui Liu i Michael Parks. Obaj aktorzy - co ciekawe - pojawili się już w pierwszej części opowieści o Pannie Młodej. Pierwszy z wymienionych zagrał Johnny’ego Mo - zamaskowanego przywódcę armii Obłęd 88 a drugi wcielił się w postać szeryfa Earla McGrawa. W "Kill Bill 2" Chia Hui Liu powraca do korzeni, czyli do kina sztuk walki odtwarzając postać mistrza Pai Mei. Michael Parks stworzył natomiast niesamowitą rolę Estebana Vihaio - meksykańskiego alfonsa, który zajmował się Billem, kiedy ten był dzieckiem. Kilkuminutowa scena, w której Panna Młoda rozmawia z Vihaio jest obok "Okrutnych nauk mistrza Pai Mei" jedną z najlepszych scen w "Kill Bill 2". Druga część najnowszego filmu Quentina Tarantino strasznie mnie rozczarowała. Przydługa, nudnawa i sadystyczna opowieść o zemście nie bawi nawet w połowie tak jak cześć pierwsza. Niedźwiedzią przysługę Tarantino wyświadczyli producenci, którzy zadecydowali, że film wejdzie nie w jednej, ale w dwóch częściach. Niestety, mimo wcześniejszych buńczucznych zapowiedzi Harveya Weinsteina materiał nakręcony przez reżysera nie okazał się w 100% tak fenomenalny, jak zapewniał producent. Gdyby wprowadzono film do kin w jednej części (w wersji nie dłuższej niż 2,5 godziny) 'Kill Bill" mógłby stać się najlepszym i najważniejszym dokonaniem Quentina Tarantino, projektem łączącym w sobie wspaniałe sekwencje walk, z błyskotliwymi dialogami, przewrotnym, czarnym humorem, wspaniałą ścieżką dźwiękową i okraszonym doskonałą sekwencją anime. Obecnie mamy do czynienia z przydługą, trwającą prawie cztery godziny płytką opowieścią, której za jednym podejściem obejrzeć się po prostu nie da. Szkoda. Mogło być tak fajnie...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dopełniła się wreszcie zemsta Panny Młodej, będąca punktem kulminacyjnym rozpoczętego przez nią w części... czytaj więcej
Zemsta dopełnia się. Czarna Mamba czekała wystarczająco długo na chwilę, w której wyeliminuje wszystkich... czytaj więcej
Czy kicz może być sztuką? To pytanie dręczy zapewne wielu z nas od bardzo dawna. Dosyć duża jest liczba... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones